„Kontrola” – polski serial o tematyce LGBT, który stał się światowym fenomenem

Dzisiaj mam dwa Was totalny hit: znakomity serial o związku dwóch kobiet wyreżyserowany przez… 20-letnią Polkę. I w dodatku dostępny za darmo za YouTube! Jeśli jeszcze nie widzieliście „Kontroli”, to natychmiast to nadróbcie, bo to naprawdę fantastyczna produkcja.

 

Młoda pracownica lotniska zostaje poproszona o przeprowadzenie kontroli bezpieczeństwa jednej z pasażerek. Kiedy okazuje się, że jest nią jej była dziewczyna, pozornie rutynowa czynność staje się niezwykle emocjonalnym i wręcz intymnym przeżyciem.

To cały opis pierwszego odcinka serialu, który zelektryzował widzów nie tylko w Polsce, ale również na całym świecie. Cały materiał trwa jedynie 2 minuty i 22 sekundy. Jednak tyle czasu wystarczy, by w stu procentach pochłonąć naszą uwagę i zaciekawić nas historią Natalii i Majki na tyle, byśmy pragnęli więcej.

Geneza tej serii jest naprawdę niezwykła. Krótki film, który później stał się pierwszą odsłoną serialu, pierwotnie był pracą zaliczeniową na studiach. Zadaniem reżyserki, 20-letniej Nataszy Parzymies było nakręcenie krótkiej formy o tematyce związanej z dowolnie pojętą erotyką. Skrzyknęła więc ekipę entuzjastycznych młodych ludzi (wśród których było zaledwie ośmiu statystów przebierających się w różne stroje między kolejnymi ujęciami) i niewielkim kosztem zrealizowała etiudę, która nie odbiega poziomem od światowych produkcji o znacznie wyższych budżetach. O pomysłowości twórców niech świadczy choćby fakt, iż… występujące w niej lotnisko zostało zaaranżowane w przeszklonym budynku wydziału matematyki i nauk informacyjnych Politechniki Warszawskiej.

Co ciekawe, mimo takiego tematu film nie zawiera żadnej sceny nagości ani scen, które mogłyby podwyższyć kategorię wiekową produkcji kinowej. Nie wiem, jak wy, ale ja podczas moich podróży przeszłam mnóstwo podobnych kontroli lotniskowych i żadna nie zapisała się w mojej pamięci na dłużej. Ot, normalna, niemal codzienna sytuacja. Jednak w tym wydaniu staje się tak elektryzująca i przepełniona napięciem, że nie sposób oderwać od niej oczu. Kamera na dużym zbliżeniu śledzi każdy ruch, dotyk i reakcję bohaterek. W ten sposób twórcy udowadniają, że kiedy w grę wchodzą wiarygodna historia i ekranowa chemia, erotyka nie wymaga nawet skrawka nagiej skóry (podobnie jak osoby odpowiedzialne za „Pięćdziesiąt twarzy Grey’a” udowodniły, że nawet całkowicie rozebrane osoby symulujące stosunek seksualny mogą być kompletnie niezmysłowe).

„Kontrola” miała być tylko pracą zaliczeniową, a więc jednorazową akcją, o której dowiedzą się jedynie twórcy i ewentualnie ich bliscy. I właśnie z taką intencją Natasza Parzymies opublikowała swoją etiudę na YouTube – chciała mieć link, który będzie mogła przesyłać swoim znajomym zainteresowanych obejrzeniem jej pracy. Tymczasem zadziała się prawdziwa magia: w ciągu półtorej doby filmik zobaczyło 260 tysięcy osób (obecnie ta liczba wzrosła już do ponad 13 milionów). Z czasem fani zaczęli dodawać do produkcji własne napisy – obecnie serial doczekał się m.in. tłumaczenia na język włoski, portugalski, rosyjski, a nawet chiński, koreański czy arabski. Oczywiście na tym się nie skończyło, bo widzowie zaczęli dopytywać, czy historia bohaterek ma jakiś ciąg dalszy. A reżyserka, choć początkowo uważała swoje dzieło za skończone, zaczęła zastanawiać się nad możliwością stworzenia kontynuacji.

Środki na kolejne odcinki serialu „Kontrola” (z których każdy ma maksymalnie kilka minut, przez co chyba nie da się ich obejrzeć inaczej, niż ciurkiem, z nosem wlepionym w ekran) zostały zebrane za pomocą crowdfundingu. Wsparcia udzieliły także Parada Równości oraz Panavision Polska, które udostępniło profesjonalny sprzęt rejestrujący. Aktorzy pracowali pro bono, a za lokalizacje posłużyły m.in. użyczona przez właściciela prywatna stacja benzynowa oraz mieszkanie dziadka Parzymies.

Kolejne odsłony serialu stoją na równie wysokim poziomie, co pierwszy odcinek, ponownie udowadniając, że aby nakręcić coś wartościowego oraz godnego uwagi, nie trzeba dysponować milionem monet i kajecikiem z numerami telefonu największych gwiazd Hollywood. Aktorki, które wcieliły się w Natalię i Majkę (Adrianna Chlebiska i Ewelina Pankowska) grają subtelnie, bez szarżowania, ale umiejętnie oddają każdą emocję bohaterek i sprawiają, że bez trudu wierzymy w ich uczucie. Jest między nimi fantastyczna chemia i porozumienie, których brakuje wielu innym ekranowym parom. Dialogi są oszczędne, ale bardzo naturalne. Do najmocniejszych stron serii należą także charakterystyczna, neonowa estetyka i zdjęcia autorstwa Filipa Pasternaka.

Nie jestem zwolenniczką porównywania jakichkolwiek produkcji do innych czy okrzykiwania ich „polską odpowiedzią na X” albo „rodzimą wersją Y”, ale muszę przyznać, że serial „Kontrola” od początku kojarzył mi się z uwielbianym przeze mnie filmem „Call me by your name” (jeśli nie znacie, to w te pędy nadróbcie!). Teoretycznie są to dwie różne opowieści i dwie odrębne stylistyki, jednak oba dzieła łączy ogromna naturalność i bezpretensjonalność. Każda z tych historii jest bardzo kameralna i opowiada o młodzieńczej miłości, która nie musi trwać wiecznie, by mocno wpłynąć na życie bohaterów. Dodatkowo, choć zarówno jedna, jak i druga traktuje o uczuciu między osobami tej samej płci, homoseksualność nie jest ich głównym tematem. W produkcjach tych nie pojawiają się takie tematy jak dyskryminacja, zmaganie z własną tożsamością czy coming out. To po prostu historie o miłośni, zauroczeniu dwóch młodych osób, bliskości i cierpieniu, na które się narażamy, otwierając się na drugiego człowieka. Dzięki temu są one uniwersalne i może się z nimi utożsamić każdy, niezależnie od płci, wieku, narodowości czy orientacji seksualnej. Każda z tych opowieści rozgrywa się w akceptującym środowisku, na którym relacje jednopłciowe nie robią żadnego wrażenia. W świecie, w którym bardzo chciałabym żyć, bo to naprawdę idiotyzm, że w XXI wieku ktokolwiek jeszcze rości sobie prawo do zaglądania innym do sypialni.

Kolejna dobra wiadomość jest taka, że ekipa „Kontroli” już pracuje nad drugim sezonem serialu i z tego, co wiem, chyba już na tym normalnie zarabia (co jest super, bo praca dla idei jest spoko, ale ideami trudno się najeść). Życzę sukcesów i czekam na kolejne odcinki z zapartym tchem!

Cały serial obejrzycie za darmo na YouTube:

 

Jeśli podobał ci się ten wpis, skomentuj, polub albo udostępnij. A najlepiej wszystko naraz – jak szaleć, to szaleć!